List z Hogwartu (Bieszczady 2023)

Udostępnij ten wpis

Wrzesień tego roku przyszedł zbyt wcześnie, z czym zgodzą się z pewnością wszyscy moi uczniowie. Nawet nie chodzi mi o to, że wakacje zbyt krótkie, ale jeszcze jakby przed tygodniem zwiedzaliśmy wspólnie z członkami Klubu Turystycznego „Błędny Rycerz” Dolny Śląsk i… już wrzesień. Nie wiadomo gdzie schowały się te wakacje, podobnie jak dom Syriusza Blacka na Grimmauld Place.
Powrót do pracy jest zawsze trudny. To jak z ćwiczeniami gimnastycznymi – najtrudniej zacząć. Nowy plan zajęć, nowi uczniowie, a dodatkowo zobowiązania sprzed kilku miesięcy. Jakie? Będąc na Dolnym Śląsku ustaliliśmy wstępnie, że na pierwszą jesienną wycieczkę pojedziemy w Bieszczady. A tu jeszcze ten list z Hogwartu 😉(czytaj: potwierdzenie leczenia w szpitalu uzdrowiskowym). Wziąłem się więc raźnie do pracy. Dwa spotkania z członkami Klubu Turystycznego zaowocowały zebraniem grupy na wyjazd w Bieszczady. Ustaliliśmy termin wyjazdu, poczyniłem niezbędne rezerwacje i przy końcu września (konkretnie 28-29 IX) mogliśmy powiedzieć, że „rzucamy wszystko i jedziemy w Bieszczady”.
A Bieszczady przywitały nas słońcem. Zanim jeszcze wjechaliśmy w góry czekało nas zwiedzanie skansenu w Sanoku. Jest to największy tego typu obiekt w kraju. Z ciekawością obejrzeliśmy zabytki architektury ludowej dawnych mieszkańców tych terenów, czyli Łemków, Bojków i Pogórzan. Zajrzeliśmy do cerkwi, by podziwiać majestatyczne ikonostasy, a w pewnym momencie nawet wróciliśmy do szkoły, tylko takiej z XIX w.
Kolejnym punktem wycieczki była zapora w Solinie. Jej oglądanie rozpoczęliśmy z wysokości kilkudziesięciu metrów, a konkretnie z wagonika kolejki gondolowej niedawno zbudowanej wzdłuż czoła zapory. Rozległą panoramę okolicy i widocznych z oddali bieszczadzkich szczytów mogliśmy podziwiać z wieży widokowej. Zrobione przez nas zdjęcia nie oddają w pełni tego, co można było z niej zobaczyć.
Ostatnim punktem programu tego dnia był późny obiad w barze „Pod Dachem” (polecamy 😀) i nocleg w schronisku PTSM w Wetlinie.
Drugi dzień po wrażeniach nocnych (wiadomo – na wycieczkach noce zawsze bywają ciekawe 😉) był równie słoneczny jak pierwszy. Po samodzielnie sporządzonym śniadaniu wyjechaliśmy na spotkanie z przewodnikiem na Przełęcz Wyżnią. Stamtąd wiedzie szlak turystyczny na Połoninę Wetlińską do schroniska „Chatka Puchatka”. Po mniej więcej dwóch godzinach wędrówki i zmaganiu się z własnym organizmem udało nam się bez przeszkód dojść do celu. Zatrzymując się na krótkie odpoczynki pozdrawialiśmy mijanych po drodze turystów, kultywując ten piękny górski zwyczaj. Trudy wędrówki wynagrodziły nam przepiękne widoki roztaczające się ze szczytu Połoniny. Po krótkim odpoczynku i wykonaniu pamiątkowych zdjęć wróciliśmy tą samą trasą na dół. Tego dnia obejrzeliśmy jeszcze stanowisko wypalania węgla drzewnego, znajdujące się przy drodze prowadzącej do Mucznego oraz pokazową zagrodę żubrów. Z żubrami jednak nam się nie poszczęściło, bo były po obiedzie, a że słońce mocno dogrzewało to wolały ułożyć się wygodnie w głębi lasu niż paradować przed turystami. Udało nam się dostrzec tylko kilka i to z dużej odległości. Może to jakiś znak, że musimy tu wrócić?
Tymczasem jednak czekała nas podróż powrotna do Solca z przerwą na posiłek w jedynej słusznej restauracji 😀
A skąd wziął się ten list z Hogwartu? Tydzień po powrocie z Bieszczad wyjechałem do Hogwartu* i to tam właśnie skreśliłem tych kilka słów o wycieczce. Przesłałem je jednak metodą współczesną, gdyż wszystkie sowy akurat były zajęte 😉
Z turystycznym pozdrowieniem,
opiekun KT „Błędny Rycerz”
Andrzej Kańkowski
PS. Byłbym zapomniał o pocztówce muzycznej.
Kultywując tradycję rozpoczętą we Wrocławiu, również w Bieszczadach, na tle Połoniny Caryńskiej, zaśpiewaliśmy fragment utworu „Bieszczadzkie anioły” z dedykacją dla zespołu
Stare Dobre Małżeństwo.
Skip to content