Od 17 maja (czyli dnia, kiedy odwiedziliśmy Auschwitz- Birkenau) do dnia dzisiejszego minęło już trochę czasu, a ja ciągle odkładałem napisanie tego krótkiego tekstu. Dlaczego? Sam nie wiem. Nie była to pierwsza moja wizyta wraz z uczniami w tym Miejscu. Zawsze jednak coś innego przemawia do mnie, kiedy wchodzę na teren byłego niemieckiego obozu koncentracyjnego.
Po prostu- Miejsce to uniemożliwia koncentrację uwagi przez cały czas pobytu. Prędzej czy później nasz umysł musi oderwać się, chociaż na chwilę, od tego, co przekazują mu zmysły. A przekazują coś, co nie miało się prawa wydarzyć , a jednak wydarzyło.
Miejsce stworzone przez członków kulturalnego europejskiego narodu, z premedytacją, z doskonałą kalkulacją ekonomiczną, do … masowego zabijania. Tu nic nie było dziełem przypadku począwszy od selekcji na rampie kolejowej, a skończywszy na komorach gazowych. Jest to tym bardziej wstrząsające, bo dokonane z wyrachowaniem i precyzją przez załogę obozu, składającą się przecież z ludzi, u których nie zdiagnozowano chorób psychicznych. To byli przeciętni, „normalni” ludzie.
Zwiedzając Auschwitz korzystaliśmy już po raz kolejny z wiedzy i doświadczenia przewodnika, pana Igora Bartosika. Zajmuje się on w tym wyjątkowym muzeum przede wszystkim pracą naukową, a wiele informacji uzyskuje na spotkaniach z byłymi więźniami Auschwitz. Zawsze stara się nam zwrócić uwagę na przekazy, jakie płyną od byłych więźniów obozu. Podczas tego pobytu najważniejszy z nich to: WOJNA NIE ROZWIĄZUJE ŻADNYCH PROBLEMÓW.
Ten przekaz jest dla nas wszystkich, ale szczególnie dla polityków, dysydentów.
Szczególnie aktualny, gdy wojna jest obok.
Hanna i Andrzej Kańkowscy, nauczyciele historii