Historię można poznawać na wiele sposobów. Z podręcznika, literatury popularno- naukowej, opowieści, filmu. Ostatnimi czasy popularne są też rekonstrukcje historyczne, które przyciągają coraz więcej zainteresowanych. Nie ma tu reguły, że ten i tylko ten sposób jest najlepszy, najbardziej skuteczny. Ale kiedy okazuje się, że ta wielka historia (w znaczeniu: historia państwa) dotyczy naszego regionu, albo nawet rodziny to wzbudza wtedy znacznie większe zainteresowanie. Jeszcze lepiej jest, jak współcześni mogą osobiście odczuć, co przeżywali sto lat temu ich przodkowie. Tylko czy da się stworzyć taką sytuację?
15 listopada 2017 roku odbył się II Harcerski Rajd Niepodległości na trasie Solec nad Wisłą – Zemborzyn – Tarłów – Solec nad Wisłą. Wzięła w nim udział młodzież Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych w Solcu nad Wisłą. Celem był Tarłów, a w szczególności miejsce upamiętniające przemarsz oddziałów pod dowództwem Józefa Piłsudskiego w 1915 roku. Termin i trasa rajdu nie była przypadkowa – Święto Niepodległości było kilka dni wcześniej, a postać J. Piłsudskiego jest z nim nierozerwalnie związana.
Późna jesień nie zachęca do długich wędrówek. Z tego względu odcinek pieszy rajdu został skrócony. Wiódł on z Zemborzyna, obok kościoła parafialnego i zabytkowego cmentarza. W miejscu tym zawsze warto się zatrzymać i obejrzeć dość dobrze zachowane figury nagrobkowe, niektóre jeszcze z XIX wieku. Za cmentarzem uczestnicy rajdu powędrowali drogą leśną, błotnistą i rozjeżdżoną ciągnikami rolniczymi. Jej stan poprawił się nieco po wyjściu z lasu w okolicach wioski Janów, skąd w oddali można było już dostrzec wieże kościoła w Tarłowie. Dalej trasa wiodła już asfaltem do punktu docelowego.
Rajd był harcerski (chociaż poza członkami drużyny mógł w nim wziąć udział każdy uczeń szkoły), więc po drodze były i elementy z harcerstwem związane – ognisko, zabawa terenowa i oczywiście quiz historyczny. Sporo emocji wzbudziło pokonywanie tej błotnistej, leśnej drogi, kiedy okazało się, że buty nie są wodoodporne do końca, a błoto głębsze niż wygląda to z boku (o czym niektórzy się przekonali 🙂 ). I to był ten moment, kiedy wystarczyło na krótkim postoju napomknąć, że być może tędy ponad sto lat temu przechodził oddział legionistów… Legionistów obciążonych bronią, ciężkim plecakiem z wyposażeniem, wędrujących przez kilka ostatnich dni, tygodni i staczających po drodze walki. Moment, który pozwolił przynajmniej częściowo zrozumieć, czym była służba wojskowa i trud żołnierski. Zrozumieć i przeżyć, a to jest znacznie bardziej trwałe od podręcznikowej informacji.
Andrzej Kańkowski
Ps. Z tymi bezdrożami to może nieco przesadziłem, gdyż wędrowaliśmy wzdłuż szlaku rowerowego. Przy suchej aurze pokonanie tej drogi nie jest jakieś szczególnie trudne (jedynie piach utrudnia poruszanie się), ale po ostatnich deszczach wyglądała ona zupełnie inaczej…