Tradycją już stały się jesienne wyjazdy młodzieży z naszej szkoły w Tatry. Dlaczego akurat tam? Czy nie wystarczy pojechać raz, zobaczyć i następnym razem na wycieczkę wybrać inny region Polski? Dla tych, którzy już nawet trzeci raz w ciągu ostatnich trzech lat wybrali ten kierunek odpowiedź musi być jasna – nie wystarczy! Być może krótki opis ostatniego wyjazdu da odpowiedź na pytanie – dlaczego?
Pogoda w tym roku w górach była ogólnie kapryśna, więc trudno było idealnie „ wstrzelić się” w tzw. „ okno pogodowe”. Po zebraniu grupy na wyjazd zdecydowaliśmy ,że ruszamy na początku października (dokładnie w dniach 1-2-3.X. 2014 r.).
Pierwszy dzień, zgodnie z zasadami wędrówek górskich, przeznaczyliśmy na aklimatyzację i przyzwyczajenie organizmu do wysiłku. W planach było wejście na Gubałówkę, zjazd kolejką linową z Butorowego Wierchu , zakwaterowanie, a dla zdeklarowanych miłośników ciepłych wód – termy w Szaflarach. Który punkt programu podobał się najbardziej? Zdania będą pewnie podzielone, na mnie zawsze robi wrażenie widok Giewontu z grzbietu Gubałówki oraz lubię korzystać z term, wtedy gdy ….pada, a tak było właśnie tego wieczoru (krótki opis jest tu niezbędny – baseny z ciepła wodą są zlokalizowane poza budynkiem, a więc na zanurzonych w wodzie ludzi pada np. deszcz, zimą też śnieg, kłęby pary dookoła, a nad głową czarne niebo).
Drugi dzień wycieczki to całodniowa wędrówka po górach. Pomimo, że pogoda nas nie rozpieszczała (przez cały czas padało) zdecydowaliśmy nie zmieniać planów i wyruszyć do Doliny Pięciu Stawów Polskich. Jesienią ta trasa jest przepiękna, głownie ze względu na fantastyczne widoki już w górnej części Doliny Roztoki i z samej Doliny na otaczające łańcuchy górskie, a zwłaszcza Orlą Perć, najwyżej biegnącą trasą wysokogórską w Polsce.
Podejściu do Doliny Pięciu stawów Polskich towarzyszył jednak deszcz i jego nieodłączna towarzyszka w górach, mgła, która nas tych widoków pozbawiła. I tak , po trzech godzinach wędrówki dotarliśmy do schroniska , gdzie można było odpocząć, napić się wyśmienitej, gorącej herbaty z cytryną i zjeść kawałek pysznej szarlotki. I jak to w życiu bywa – za poniesiony wysiłek musi być nagroda – wychodząc ze schroniska zobaczyliśmy ,że mgła opadła i odsłoniły się GÓRY, i to jakie GÓRY.
Żadne zdjęcie pewnie nie odda tego piękna, ale kilka zdjęć wykonaliśmy, niektóre do obejrzenia poniżej.
Ostatni dzień wycieczki zawsze jest zbyt krótki i niestety, ostatni …Plan przewidywał wejście na szczyt Kopieniec Wielki, z którego roztaczają się piękne widoki na halę Gąsienicową i jej otoczenie. Kopieniec,a jakże ,zdobyliśmy, ale widoki nie pokazały się z powodu …. mgły. Nic nie szkodzi, pomyśleliśmy, wrócimy za rok, kiedy mgły nie będzie.
A na koniec krótkie podsumowanie. Najważniejsze dla opiekunów jest zawsze to, żeby wszyscy wrócili z wycieczki zdrowi – i tak się stało, i zadowoleni – nikt nie marudził. Miało być krótko, ale jeszcze jedno – na spotkaniu podsumowującym wycieczkę stwierdziliśmy, że następna wspólna wyprawa też będzie w Tatry.
Z turystycznym pozdrowieniem
opiekun HKT, kierownik wycieczki
Andrzej Kańkowski