Dolina Pięciu Stawów Polskich – schody do nieba :)

Udostępnij ten wpis

Jest jesień, w tym roku szczególnie piękna. Po nieco kapryśnym wrześniu, kiedy w Tatrach sypnęło dość mocno śniegiem i wydawało się, że tak już zostanie do zimy, nastąpił ciepły październik. Śnieg stopniał i to, co jeszcze kilka dni wstecz wydawało się mało realne, teraz zależało od wolnego czasu i chęci. A tych ostatnich nie brakowało młodzieży z Koła Turystycznego i nie tylko, która wybrała się w dniach 16-18. X.2019 r. na wycieczkę w Tatry.
Jesienne wycieczki w Tatry w naszej szkole są już tradycją. Przez kilkanaście lat przewędrowałem z młodzieżą wiele szlaków turystycznych. Zawsze jednak z sentymentem powracam do ulubionych tras i jeżeli tylko pogoda pozwala to tam właśnie planuję wędrówkę. Tak było i tym razem.
Po pierwszym dniu i krótkiej wycieczce na Kopieniec Wielki przyszedł czas na główną wyprawę czyli trasę z Palenicy Białczańskiej, przez Dolinę Roztoki do Doliny Pięciu Stawów Polskich i dalej przez Świstową Czubę do Morskiego Oka. Kto przeszedł tę trasę przynajmniej raz w życiu nie będzie żałował tych ponad 20 km w nogach i z pewnością tam wróci. Dojście do popularnej „Piątki” nie jest jakieś specjalnie trudne, ale wymaga jednak sporo wysiłku fizycznego i są to dla naszego organizmu pewnego rodzaju „schody”.Nagrodą za pot i wyrzeczenia w czasie wędrówki jest widok na otaczające Dolinę łańcuchy górskie – Orlą Perć z Kozim Wierchem, przełęcz Zawrat, Szpiglasową i inne. Przy słonecznej pogodzie i idealnej przejrzystości powietrza „widoki są tak piękne, że aż nierealne” (słowa jednej z uczestniczek wycieczki).
Z Doliny Pięciu Stawów Polskich można wędrować w różnych kierunkach. My wybraliśmy Świstową Czubę , z której mieliśmy okazję obserwować wspaniałą panoramę na Tatry słowackie, polskie, a nawet na widoczne w oddali Pieniny. Potem, powoli wytracając wysokość, rozpoczęliśmy schodzenie do Morskiego Oka.
Trzeci dzień wycieczki, niestety ostatni , upłynął pod znakiem wizyty w ośrodku edukacyjnym TPN oraz na cmentarzu na Pęksowym Brzyzku. Młodzież była pod dużym wrażeniem sal edukacyjnych TPN- u , gdzie mogła zapoznać się z topografią Tatr (interaktywna makieta), fauną i florą poszczególnych pięter roślinnych itp. – doskonała lekcja geografii 🙂 Z kolei ciekawą lekcją historii było zwiedzenie cmentarza na Pęksowym Brzyzku. Przewodnik tatrzański, pan Jacek Ziemianek z dużą znajomością rzeczy oprowadził nas po tym wyjątkowym dla Zakopanego miejscu, gdzie spoczywają zasłużeni dla gór ludzie, chociaż nie tylko.
Tak dopełnił się ostatni punkt programu wycieczki. Jeszcze tylko szybkie zakupy pamiątek na Krupówkach i trzeba było pożegnać Tatry i Zakopane.
Kilka refleksji na koniec. Gdy uczyłem się kiedyś w młodości (czyli nie tak dawno 🙂 można powiedzieć wczoraj) gry na gitarze to spodobał mi się utwór Led Zeppelin „ Schody do nieba”. Nie był łatwy, ale kiedy po raz pierwszy udało mi się go zagrać poczułem się „ jak w niebie”. Myślę, że podobnie mogli się czuć licealiści, kiedy po trudach wędrówki osiągnęli próg Doliny Pięciu Stawów Polskich i spojrzeli przed siebie.
Jest taki stereotyp, że młodzież licealna na wielodniowych wycieczkach, a szczególnie podczas noclegów , zachowuje się niewłaściwie. Uczestnicy tej wycieczki zaprzeczyli zdecydowanie temu stereotypowi, godnie reprezentowali dobre imię szkoły, zarówno na górskim szlaku, jak i poza nim. Za co im w tym miejscu gorąco dziękuję 🙂
Młodość młodością, ale coraz trudniej organizować takie wyjazdy. Jestem jednak przekonany, że trzeba. Edukacja to nie tylko wkuwanie regułek, wzorów i czytanie lektur, ale też takie lekcje w terenie. Jeżeli chcemy, by w przyszłości w góry jeździli ludzie przygotowani na takie wyprawy pod względem ekwipunku, wiedzy, mentalności i świadomości, że to nie jest weekendowy wypad do miasta. To jest doskonała i jedyna okazja, żeby wychować „ludzi gór”.

Z turystycznym pozdrowieniem
Andrzej Kańkowski,
opiekun Koła Turystycznego

Skip to content